Receptą na zniwelowanie pesymizmu ludzkiej egzystencji jest odszukanie celu w życiu. 6. Heroiczny pesymizm polega na życiu, podejmowaniu wyzwań, pomimo wiedzy, że istnienie to sinusoida ("raz na wozie, raz pod wozem" ;) ). 7. "W ludziach więcej zasługuje na podziw niż na pogardę" (B.Rieux) - ukazuje tym samym niezachwianą wiarę w Zagadka konia jeżdżącego mercedesem rozwiązana! Zwierzę okazuje się koniem "niepełnowymiarowym", czyli kucem. Mercedesem podróżuje "do pracy" - na utrzymanie zarabia wożąc turystów. Kto bywa na koniu, bywa i pod koniem. Powiedzenie uzmysławia przewrotność życiowych sytuacji i fakt, że w życiu przeplatają się momenty lepsze i gorsze. Jego innym odpowiednikiem jest przysłowie „Raz na wozie, raz pod wozem”. Przyjdzie koza do woza. Niektóre filmy typu Raz na wozie, raz pod wozem: Baby Love (2008), Gry weselne (2005), Samowolne serce (2001), Pomieszanie plci (2000), Eating Out (2004). Pasujące atrybuty są pogrubione. Obejrzyj zwiastuny z tej listy, aby wybrać film Odnosząc się do swojej dymisji, podkreślił, że nie ma sobie nic do zarzucenia, w polityce jednak tak jest, że raz się jest na wozie, raz pod wozem. TVN24. Najnowsze. Fakty. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Kacze Opowieści Lyrics[Zwrotka: Jakub Jurzyk & Olga Szomańska]Wciągną nas w przygody wir i w kłopotyMamy auta, laser i samolotyByć albo nie być, tu trzeba przeżyć![Refren: Jakub Jurzyk & Olga Szomańska]Kaczki! Uuu-u!Dzioby w górę, zgodnym chórem!Kaczki! Uuu-u!Raz na wozie, raz pod wozemKaczki! Uuu-u![Hook: Jakub Jurzyk & Olga Szomańska]Cz-cz-cz-czycha ktoś tam w cieniuTrzeba zmykać w oka mgnieniuA tu rety, razem bracia![Refren: Jakub Jurzyk & Olga Szomańska]Kaczki! Uuu-u!Dzioby w górę, zgodnym chórem!Kaczki! Uuu-u!Raz na wozie, raz pod wozemA więc dalej w wir przygodyKaczki! Uuu-u! Ogród się rozrasta – nie da się zaprzeczyć. Pojawiły się pierwsze cukinie – hm, właściwie, co kilka dni zbieramy pierwsze cukinie… Brakuje już nam pomysłów na ich przyrządzanie, a z kolei im więcej młodych zerwiemy, tym rośliny więcej produkują nowych. Od czasu do czasu zbieramy męskie kwiaty cukinii i dynii – kolejny raz napiszę, że koniecznie trzeba ich spróbować smażonych z cebulą! Ponadto do zbioru nadają się już (i są jak najbardziej zbierane i zjadane) fasolka szparowa, bób, groszek, cebula, pomidory… Pomidory… Pomidory to szlag trafił. A raczej zaraza. Ubiegłe upalne lato pozwoliło nam na niewyobrażalny zbiór – po wczorajszych porządkach w ziemiance okazało się, że mamy jeszcze około 15 słoików z przecierem pomidorowym, a nawet 2 słoiki z ketchupem ze śliwkami (wysoce pożądany!). Gdyby to lato było chociaż ciepłe, to zachowalibyśmy ciągły dostęp do pomidorów. A tak? Mimo przykrywania pomidorów przed deszczem, mimo pryskania roztworami z gnojówki pokrzywowej, drożdży czy wywarem ze skrzypu, zaraza. Oczywiście, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i mogliśmy zrobić wieeele przetworów z zielonych pomidorów. Aczkolwiek lepsze są jednak z czerwonych, których w tym roku nie uświadczymy. Wyniesioną lekcję przekujemy w … szklarnię dla pomidorów. Na pocieszenie po pomidorach i kurach, pozostaje nam piękny ogród. Dojrzewający czarny bez. Na wyschniętym groszku ślimak. Na kwiecie cebuli trzmiel, w tym roku mają gniazdo w stajni. Kwiaty ogórecznika, zjadane przez nas w sałatkach. Bluszcz stworzył dach nad kompostownikiem. Raz na wozie, raz pod wozem kawały dla dorosłych Tak w skrócie można by opisać sytuację osób, które na co dzień inwestują na giełdzie. Raz bowiem może się im zdarzyć hossa, a raz bessa. W związku z tym, kiedy sami będziemy podejmować decyzję na temat tego, czy powinniśmy grać na giełdzie, naprawdę powinniśmy się nad tym mocno zastanowić. Musimy wiedzieć, że nie zawsze pójdzie nam dobrze, i na pewne straty musimy być przygotowani. Przynajmniej na początku, kiedy to będziemy się wdrażać w cały system giełdowy. Musimy poznać wszystkie informacje, które odnosić się będą do akcji i obligacji i posiadać sporą wiedzę w zakresie finansów. Również wskazane będzie posiadanie szczególnego rodzaju intuicji, dzięki której wiele osób szczególnie dobrze sobie radzi w prognozowaniu poszczególnych notowań giełdowych. Decyzja o tym, aby grać na giełdzie nie jest decyzją prostą, jeśli jednak podejdziemy do tej sprawy odpowiedzialnie, okazać się może, że był to jeden z lepszych wyborów w naszym życiu. Warto więc dobrze ocenić, czy nadajemy się na inwestora. Autor Wątek: Raz na wozie raz pod wozem... (Przeczytany 3585 razy) Ruda sorki jwzeli byl juz podobny watek... piszcie o swoich (malych, heh) niepowodzeniach i przedewszystkim o sukcesach!!! i jak do nich dojsc a jak unikac wpadek. rady na wszyyystkie tematy (oczywiscie konskie) mile widziane Zapisane Moje duże niepowodzenie spowodowane własna głupotą to:Wisadłam na konia po 3 miesiacach stania z nadzieja ze jakos to szło nam od samego początku,umiałam jeszcze mniej niz umiem do przodu,dosyc młody wtedy był jeszcze srednio nauczony,ja sztywna,on sztywny,miałam jeszce niestabilna reke,poza tym nei umiałam postawic na sie tym ze kon mnie szalenie poniósł,ja spanikowałam,spadłam a on mnie poturbował tym chciała zrezygnowac ale ocziwscie nei zrezygnowałam Kolejne niepowodzenie wg mnie ostatnio na zawodach(co parwda wewnetrznych)konkursik 80cm wydaje sie niski ale poejchałam to bez przygotowania praktycznie bo skakałam tylko pojedyncze 80 z raz czy dwa moze koło jednym okserze prawie spadłam bo oczywscie nie wyliczyłam sobei tempa ani fuli i konio sie musiał z daleka rozgrywka 90 to juz w prawda zajełam 4 miejsce ale to dlatego ze kon wyjatkowy do to jechała na styl to by mnie chyba wywalili No a powodzenia...hmm...duzo było takich drobnych,nie chce mi sie na kazdej jeźdzuie zdarzaja sie małe powodzenia i niepowodzenia i różne szczeghóły które wychoddza raz lepiej raz upadków było z soboty jak wpadłąm na stojak od prtzeszkody i dostałam w czoło i pare innych miejsc. Zapisane Princessa Zapisane Forum Zwierzaki moimi największymi niepowodzeniami są chwile zwątpienia, kiedy zastanawiam sie czy nie lepiej byłoby rzucić to wszystko w diabły Zapisane Princessa o to tez...czasem mam takie uczucia ze po co ja to robie jak jestem beznadziejna...ale nie umialabym...robie to co kocham i mam swoje marzenia oraz plany...nie moge tego tak rzucic i sruu... Zapisane Raven Zapisane Ja zazwyczaj jak siadam na konia poz jakims wzgledem trudnego to jest tak ze przez sekunde mysle k** po co ja to robie?ale za momencik biore sie w garsc i ćwicze do rezygnuje dopiero wtedy jesli cos mogłoby zagrazac mojemu zyciu,bardzo zadko sie cos takiego ludzi mi mówiło ze jestem wytrwała i "twarda".Moze prawda mzoe nie,przynajmniej staram sie taka byc Zapisane ja jak narazie mialam 3 upadki (w tym 1 zeslizg) tyż. Ostatnio we wtorek wogóle mi nie szło! źle siedziałam, wogóle popełniałam błędy takie że masakra. Nie wiem czemu Na szczęście w czwartek juz było ok. Zapisane Cieciorka A miałyście kiedyś jakieś urazy do np. galopu? Ja osobiście nie, chociaż po pewnym mocniejszym upadku nie byłam pewna czy dam radę, ale często jak ktoś mocno oberwie to później się trochę boi... jak było z Wami? Zapisane Forum Zwierzaki Princessa Zapisane Ja miałam wieeelkiego stracha przed galopem. Pewnie dlatego, że kiedyś jak ćwiczyłam półsiad w kłusie na wielkim maneżu klacz poniosło i zaczęła galopować, nie wiem czy to nie cwał był, ale nie wiem. Klaczka była znana z tego że w galopie niewygodna i szybka, a ja nie uczyłam się jeszcze galopu. Poleciałam do przodu, ale nie spadłam, byłam "przyklejona" do szyi. Dzisiaj wiem, ze było to najgorsze co mogło byc, mogłam wpaść pod nia itd. ale wtedy o tym nie myślałam Dopiero po jakimś czasie udało się ją zatrzymać... Ale uraz pozostał. W nowej stadninie proponowano mi naukę galopu po pierwszych lekcjach, ale odkładałam na później. Po pierwszym razie spodobało mi się, ale niespecjalnie. Bałam się puścić siodła... Później jak puściłam spodobało mi się, ale nie mogłam zabardzo etgo załapać. Później zaczęłam robić postępy w galopie, nadal nie jest idealnie, ale bez porównania do sytuacji sprzd kilku miesięcy, gdzie trzymałam się siodła i byłam sztywna. Raz spadłam w momencie przechodzenia z kłusu do galopu [nienawidzę tego momentu], na dodatek koń odskoczył i jakoś tak wyszło. Najgorsze było, jak mialam zagalopować, a sie bałam. Na poczatku dawałam wodze i przykładałam łydki jak do galopu, koń zaczynał galopowac, a ja ściągałam wodze i koń przechodził do kłusa Raz po 3 lekcji [jeden zeslizg i gleba zaliczone] poszlysmy na wiekszy manez [oczywiscie na lonży], bo na małym cos tam było. Strasznie się bałam, nie mogłam nawet dotknać ucha, a o polożeniu sie na zadzie nie bylo mowy! Nie wiem czemu sie tak bałam, od początku przeczywałam że mi nie wyjdzie. Nastepnego dnia było już ok A galop to kocham na mojej ulubionej kobyłce Pierwszym duzym koniem na którym galopowałam [galopu uczylam sie na kucu] byla Iska [w skrócie] ale ona galop ma taki niewygodny, ze chyba wszyscy "podskakują" w siodle Wtedy podobało mi się, ale jak zagalopowałam na innym koniu to bez porównania Zapisane co do moich urazów to miałam uraz do galopu po tym jak mnei pewnein kon 2 razy bardzo poniósł i wpadłam mu pod uraz do galopu tylko nie zdazyłam pzrełamac urazu o tego konai bo został troche urazu do czyszczenia tylnych kopyt bo pewna klacz troche kopała a ja nie umiełam dobzre kopyta złapac i była teraz umiem i jest git Po ostatnim upadku na stojak d przeskzody myslałam ze bede miała mały uraz do skoków ale nie w piatek konia mi zajeli to wziełam klacz która chodizła w cały swiat,teraz jest troche lepiej ale duuuzo pracy przed sie czasami okropnie co mnei dprowadzało poprostu do wisiałam jej na ryju,zreszta ja mam delikatna jak jej odpuszczałam to szła z głowa strasznie nisko, galpie doprowadzałysmy sie do porzadku chyba z 10 min zeby to jakos paroma wzgledami jednak bardzo sie poprawiła i to mnei do młodych i srednio nauczonych koni trzrba miec jednak maaase sobote mój ukochany tego konia Szedł stawac deba pare razy czym sie zreszta za bardzo nei przejełam bo generalnie jest spokojny ale jak to łogr czasami cos tam mzoe mu odwalic i to normalne sie ze własnie wtedy przyjechał nowy kon i on go póżneij było galopie coraz lepiej nam wisze jzu mu tak na pysku tylko staram sie bardziej dosiadem kontrolowac czasamiw ychodzi a czasami tez przejscia step-galop-step,stój-galop-stój, zmiany nogi ze 2 razy w takim koniu jeździc to sama mi sie chce jezdzic! Zapisane o sory to nie moja siostra tam wyzej tylko ja oczywiscie Zapisane Princessa no wlasnie tak czytam i patrze..anka na koniach? o Newada to ja widze postepy sie robi zreszta ja tyz xD Zapisane Zawieszala sie czasami okropnie co mnei dprowadzało poprostu do wisiałam jej na ryju,zreszta ja mam delikatna jak jej odpuszczałam to szła z głowa strasznie nisko, czytam... jak to dokładniej czułaś? cały czas parcie na wodze? bo kwestia wychodzenia do ziemi tak jakby koń zamierzał wręcz wąchać ziemię na rzuconej luźno wodzy jest jak najbardziej pozytywnym objawem... Zapisane Forum Zwierzaki Acha no to tym ze to nei było tylko na luźnej jej dlatego ze bałam sie ze jej za bardzo wisze na ryjku i ze przez to ona sie jest młoda i średnio siedzi na niej kltos poczatkujacy co sie zadko zdaza ale czasami z braku innego konia akurat ktos taki na niej ejzdzi,to jazda wyglada jakby soebie klaczka chodziła po pastwisku No ale do to czułam mneij wiecej tak jakby odpuszczała lekko w pysku i wszystko spok (wtedy nie napierałam bardziej na wodze tylko pozostawiałam tak a wrecz delikatnie otwierałam reke zeby czuła ze tak jest jej wygodniej)Ona momentami w takim lekkim zganaszowaniu(dodam ze nie ganaszowałam jej na siłe tylko przy normalnej wodzy ona troszeczke odpuszczała)jakby schodziła w dół i szła taka zawieszona,czasami sie zaraz podnosiła czasami własnie nie wiem czy miałam jednak za mocną wodze i czy powinnam jej odpuszczac maksymalnie w tych momentach kiedy sie wiesza czy trzymac reke raczej normalnie zeby sobie nie myslała ze moze sobie robic co jej sie zywnie na nia siadłam po jakiejs dziewczynce poczatkujacej z która klaczka robiła co poczatku ze mna tez próbowała kombinowac to dałam łydke,lekkiego bacika raz i sie zorientowała ze nie przejda te prawie jak w zegarku,(jak na nią oczywiscie) głowe trzymała normlnie na własciwym miejscu nawet w takiem zganaszowaniu normalnym mozna powiedziec,nie kombinowała miałam normalną,w sumie dosyc mocną ale tez bez zywym kłusem,dosc intensywnie do było tak jak powinno byc biorac pod uwage jej mozliwosci. Zapisane żebyśmy się dobrze rozumieli..widzisz tu nie jest taka oczywista sprawa kiedy oddac kiedy nie... ogólnie rzecz biorąc jeśli starasz się jechać na kontakcie a koń wali ci sie na rękę chamsko że aż cię bolą to nie mozesz jej oddawać i pozwolić na takie uwalanie się, w tym momencie półparady i energicznie do przodu, masz od tago bacik i ostrogi żeby nie pozwolić jej upaść na twoją rękę, zawsze każde działanie ręki, to z jaką siłą działamny musi mieć poparcie w odpowiednio silniejszym działaniu dosiadu i całej reszty, w takim przypadku sprawdza sie też czarna wodza bo koń sam sie przekona że nie ma na czym się najzwyczajniej uwiesićinna sprawa jeśli oddajesz wodze lekko a koń za nią podąża ale tylko tyle ile mu pozwolisz... poprostu nic innego jak zucie z ręki, wydłużasz wodze koń też sie wydłuża ale nie ma napierania czy uwalania sie i bez problemu mozesz wrócić do ustawienia i takie chodzenie z nosem przy ziemi i wychodzenie w dół i do przodu jest prawidłowe i pożądanechodzi mi o coś takiegojak najbardziej prawidłowe i pożądane ale bez napierania na wędzidło, przy energicznym ruchu naprzód i na tyle koń w dole na ile mu pozwala jeździec, bez problemu na podniesienie... dobrze zrównoważony i rozluźniony koń będzie szedł nawet z nosem przy samej ziemi w każdym chodzie Zapisane Zapisane Nanami A ja myslałam, ze takie jest nieprawidłowe... Bo ganaszowanie zawsze mi sie wydawało, ze koń wyzej ma trzymać łeb, a Jasiek wolał nizej trzymać i nizej łbem podązał... Ale widze, ze to prawidlowe Zapisane skad te przysłowie znam ... Zapisane ..... infde... nanami... zależy w jakim ustawieniu chcesz żeby koń szedł, powinnaś bez problemu być wstanie kiedy chcezs konia wypuścić w dół i bez problemu podnieść go, samo takie schodzenie głową w dół przy żuciu, wynikające z szukania kontaktu i podążania za wędzidłem to jednoi z Twojej inicjatywy się to dzieje a drugie to uwieszanie się na wodzy i napieranie mordą wdół czy chcesz czy nie... poza tym to jest jazda w pozycji w której koń ma nos w dół i do przodu i nie ma to nic kompletnie wspólnego z ganaszowaniem, nos ma być całkowicie przed pionem! a ganaszowanie to całkiem coś innego... i nie ganaszuje się konia ot tak, koń sam odpuszcza w potylicy w reakcji na działanie dosiadu i miękkiej ręki, mam wrażenie ze niektórzy wciąż nie rozumieją Zapisane Forum Zwierzaki Nanami Ja to jestem totalnie zielona w sprawach ujezdzania itp. wiec mogłam cos poprzekrecac Dopiero sie ucze tych pomocy uzywać. Nie napiera na wedzidło, a jak obniża łeb to bardziej czuć, ze angazuje miesnie zadu i skraca sylwetke. Normalnie nosi łeb wysoko, ale jak sie wewnetrzna łydka lekko i wewnetrznym nadgarstekiem lekko zgina pulsacyjnie wodze, to własnie zniza łeb, pode mną nosi nisko, pewnie go nie umiem poderwać, a byc moze tak mi sie wydaje, bo tak to wyglada z mojego punktu siedzenia, pod instrutkorem mam wrazenie, ze wyzej takiego robi, a ja nie wiem czemu taka zgarbiona, nie pamietam co robiłam. Zapisane Zapisane Princessa Zapisane newada przeciez nie musisz skakac, jesli sie boisz to tego nie rob bo ani to dla ciebie mile ani dla konia jak sie spinasz i telepiesz zdenerwowana na grzbiecie Zapisane A ja ostatnio mam tak mieszane - porazki i sukcesy Porazka jest na pewno to, ze nie moge, PO PROSTU NIE MOGE galopowac na jedna strone [lewa], kobylka pedzi i skraca, no ale coz, biegala na wyscigach. Na prawą już jest ok. Sukcesem jest na pewno ze juz celuje w sam środek drązkow, no i ze juz mam lepszy dosiad w galopie. Zapisane najprawdopodobniej jest poprostu sztywna i niezwrownowazona, nad tym pracuj... Zapisane No niby nie musze skakac ale jak juz jezdze z dobrym trenerem i w dobrym osrodku to chciałabym to te przeszkody chociaz ok 1 m powinnam miec opanowane,nawet jesli nie bede nic wiecej skakac,to podstawy powinnam jeździłam na koniu który strasznie pędzi,ale mimo wszystko jest mi na niej wygodnie i czuje sie pewnie a skacze tez wiem na czym polega błąd:nie wyliczam sobie fouli,nie czekam na nawet jak jej sie nie udało za bardzo wymierzyc ładnie, to nie poleciałam jak to zwykle robiłam tylko zrobiąłm troche wiekszy polsiad i nic musez cwiczyc i tyle Zapisane Forum Zwierzaki Princessa ja tez czesto zapominam liczyc i skacze na oko co jest zazwyczaj pelna gama porazek Zapisane Raven Skoki? Porażki? Skąd ja to znam? Cóż, dzisiaj totalnie zwaliłam zawody... Nie ma to jak samotny lot przed przeszkodą... Ech... Zapisane Minął maj i z zaplanowanych dwóch wyjazdów na pstrągi doszedł do skutku tylko jeden. 21 maja przeszkodziła „wielka woda”. Z niecierpliwością czekałem do następnego tygodnia. Telefon do Grzegorza i wyprawa zaplanowana. Wyjazd w piątek (28-go) aby w sobotę rano być już na rzece. Niestety, wszystko zaczyna się pechowo. Kolizja drogowa z samochodem prowadzonym przez młodzieńca bez prawa jazdy pozbawiła mnie lewego zewnętrznego lusterka. Przyznaję, że miałem w tym (niestety) swój udział. Prawie nieprzespana noc i w sobotę o 5:00 witam się z Grzegorzem. Chwilę później już dość ciepło. Chwilami siąpi deszczyk. Rosa na wysokiej trawie powoduje przemiękanie spodni. Ale nic to, skoro już pierwsze rzuty skutkują kontaktem z kropkami. Łowimy kolejno kilka pstrągów. Każdemu sporo brakuje do „dorosłego” wymiaru. Mimo tego przyjemność niewątpliwa. Brania są dość częste. Zabawa przednia. Deszcz przestał padać. Zrobiło się duszno. Zdejmujemy kolejne części garderoby. Od Grzegorza dowiaduję się, że taka pogoda jest właśnie dobra. I to się potwierdza. Brań jest naprawdę dużo. Jednak to wszystko „młodzież”.Kolejne miejsce. Po środku rzeki łacha piachu z powalonym drzewem. Pomiędzy mną a łachą głębsza rynna, nad którą zwisają gałęzie drzewa. Posyłam wobka w rynnę pod prąd. (Muszę się pochwalić, że odnośnie rzutów „z pod nóg” to poczyniłem znaczne postępy). Zaczynam zwijać żyłkę i jest pobicie. Ryba walczy dzielnie. Przewinęła się pod powierzchnią wody. Widzę pięknego, sporo ponad wymiar, kropka. I nagle wszystko się uspokoiło. Żyłka zwisa luźno ze szczytówki. Nie ma ryby na wędce, nie ma woblera na żyłce. To kolejna porcja emocji. Myślę, że na skutek jakiegoś przetarcia żyłki przegrałem walkę z tym przeciwnikiem. Ciekawe jak połknął wobka. Bo jeśli głęboko to nie przeżyje tej przygody. Byłoby szkoda. Wracając do samochodu widzę pięknego bobra. Płynie dostojnie w górę rzeki. Nie boi się. I tutaj też opanowały rzekę. Widać to po kikutach pni drzew na się na inne łowisko. Tu brań zdecydowanie mniej. Jednak kropki odpowiednio większe. Łowię wreszcie swojego pierwszego, wymiarowego pstrąga (31 cm). Jeśli ktoś myśli, że go zabrałem – to ma rację. Przecież to mój pierwszy. Większość złowionych ryb ma 26-28 centymetrów. Zwracanie im wolności to kolejna przyjemność, której doświadczyłem na tej wyprawie. W dwóch przypadkach było ciężko. Myślałem, że nie odżyją. Ale wszystko skończyło się dobrze. Choć jadąc na ryby straciłem w samochodzie lusterko a w trakcie wędkowania cztery fajne woblery to jednak bardzo zadowolony wróciłem do domu. Pewnie się teraz niektórym narażę. Bardzo lubię jeść ryby. Ale jeśli ktoś będzie mi proponował abym wypuszczał wszystkie złowione ryby, a te do jedzenia kupował w markecie to na pewno nie posłucham. Jeśli chodzi o smak, pstrąg ze sklepu to „pikuś” w porównaniu z dzikim nie myślałem, że tak szybko uda mi się odrobić straconą, majową czwartego czerwca jechałem w kieleckie i oczami wyobraźni widziałem ponowne spotkanie z kropkami. Przejeżdżam przez most. Masakra. Woda wysoka w kolorze kawy z mlekiem. U rodziny dowiedziałem się, że ubiegłej nocy bardzo mocno padało. Grzegorz rezygnuje z wyprawy. Przede wszystkim ze względu na obowiązki w pracy. Mówi, że szanse na wędkowanie mizerne. Pomimo tego w sobotę rano poszedłem na rzekę ale nawet nie było kontaktu z rybą. Za to miliony komarów, które wpadały do ust i nosa podczas oddychania. Szybko wróciłem do cóż. Było zgodnie z przysłowiem. Raz na wozie raz pod wozem. Myślę, że następnym razem będzie „Na wozie”.

kaczki uuu raz na wozie raz pod wozem